czwartek, 10 października 2013

Rozdział 1: Ciąg dalszy :)

Tak jak obiecałam wstawiam resztę pierwszego rozdziału. Mam nadzieję że się spodoba :) Jeżeli to jest coś co się w ogóle komuś może spodobać.


- No to ja wychodzę.
- Ahh tak tak, miłego dnia.
-Oby.. mruknęłam pod nosem zamykając za sobą drzwi i zarzucając torbę przez ramię. Pierwszy dzień w nowej szkole.. nic dodać, nic ująć. Tak jak w poprzedniej, mam zamiar ciężko pracować i dawać z siebie wszystko, żeby znowu udowodnić sobie, że mogę żyć lepiej niż moja mama. Żeby tylko zapomnieć o przykrej przeszłości. Nigdy nie byłam zbyt dobra w nawiązywaniu nowych znajomości, ale przecież to nie może być takie trudne. Tak mi się przynajmniej wydaje. Gdzieś przeczytałam, że najważniejszy jest uśmiech. Chyba warto spróbować :D.
Po pięciu minutach marszu, zauważyłam uczniów w takich samych mundurkach co ja, a to oznaczało, że idę w dobrą stronę. Schowałam odręcznie narysowaną przez ciotkę mapkę i postanowiłam iść za tłumem.
- Ej patrz…. Co to za dziewczyna?
- Ale piękna…. Ej czy ona nie ma na sobie mundurku naszej szkoły?
- Rzeczywiście… słyszałam, że przyjeżdża do nas nowy student z Ameryki.
- Jej, mam nadzieję, że będzie chodziła do naszej klasy….
- Tak ładnie się uśmiecha , że … musi być … miłą osobą.
Znowu to samo..myślałam, że chociaż tym razem normalnie dotrę do szkoły. Tak bez zwracania na siebie tyle uwagi. Za każdym razem słyszę te szepty.
W Ameryce bardzo często się przeprowadzałam, przez co nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół, bo przecież takie relacje rozwijają się z czasem. Tylko raz udało mi się zostać w jednym miejscu na dłużej niż rok. Miałam jednego, jedynego, najlepszego przyjaciela, z którym spędzałam każdy dzień. To było rok przed śmiercią mamy i miałam jakieś sześć lat. Jeszcze zanim ojciec zaczął pić i wyżywać się najpierw na mamie, a potem na mnie. Po tym jak umarła, wyjechaliśmy zostawiając to miejsce i mojego przyjaciela. Nawet nie mogłam go osobiście pożegnać, więc tylko napisałam krótki liścik. (Tak, wbrew młodego wieku już umiałam pisać. Może nie 100% prawidłowo, ale można się było domyślić znaczenia).
Po chwili stanęłam przed bramą Toudou High School. Ku mojemu zaskoczeniu, było to bardzo duże i wyglądające na nowe, liceum. Obok ścieżki, prowadzącej do wejścia, rosły wiśnie, których delikatne, różowe płatki tańczyły na wietrze. Uwielbiam takie piękne, wiosenne dni.
Spojrzałam na zegarek. Mam jeszcze trochę czasu. Trzeba będzie iść, odebrać plan lekcji, do sekretariatu…. Ale tu jest tak przyjemnie…. Ruszyłam w stronę drzwi udając, że nie słyszę szeptów na mój temat.
Wnętrze szkoły było równie imponujące co wygląd zewnętrzny. Bez problemu znalazłam sekretariat i wzięłam plan lekcji. Kikkawa-san wydawała się bardzo miła, lecz widać było, że się przepracowywuje. To trochę jak ciocia.
- Dobrze, to teraz zaprowadzę cię do twojej klasy – powiedziała wstając zza zawalonego papierami biurka.
- *Hai.
Kiedy dotarłyśmy do Sali, kazała mi zaczekać i otworzyła drzwi.
- **Shinozuka-sensei, przybyła nowa uczennica.
- Ahh bardzo dobrze. Kochani, dzisiaj do naszej klasy dołącza nowa koleżanka. Wejdź kochana. Pare słówek o sobie?
Przeszłam przez próg drzwi podeszłam do tablicy na której napisałam swoje imię i nazwisko. Powtórzyłam sobie jeszcze tylko raz w myślach „z uśmiechem” i odwróciłam się przodem do klasy.
- Jestem ***Mizuno Yuki. Mam 17 lat i przyjechałam z Ameryki. ****Yoroshiku Onegaishimasu – powiedziałam lekko pochylając się do przodu w małym ukłonie. Kiedy się wyprostowałam i dokładniej przyjrzałam klasie, zobaczyłam około 29 par iskrzących, szeroko otwartych i bacznie się mi przyglądających oczu. Nie byłam zaskoczona, a wręcz lekko bawiło.
Wtedy nie spodziewałam się jeszcze, co się za chwilę wydarzy. Nagle, jak pociski wystrzeliwane z karabinu maszynowego, zaczęły padać okrzyki „KAWAII~”(słodka/śliczna), „ŁAAAŁŁ”, „Ale z nas szczęściarze”, „Czyli jednak trafiła do nas”, „ale ona jest ładna”, „….w dodatku z Ameryki”, „…jaka wysoka”, „ani za wysoka, ani za niska”, „z łatwością zostałaby modelką”, itd. Byłam trochę zaskoczona, bo w poprzednich szkołach, chociaż próbowali ukryć fakt, że o mnie rozmawiali.
-Spokój, spokój – prosiła Shinozuka-sensei – Dajcie jej odetchnąć.
Widząc, ze jej słowa nie dały skutku, zwróciła się do mnie.
- Przepraszam za nich. Idź usiądź w tamtej ławce, na końcu, przy oknie.
- Hai – odpowiedziałam nadal rozbawiona i ruszyłam w stronę wyznaczonego miejsca.

*Hai - (jap. dobrze)
** -sensei - (jap. dodaje się do nazwiska nauczyciela)
*** W Japonii przedstawiamy się zaczynając od nazwiska.
**** Yoroshiku Onegaishimasu - (jap.miło mi was poznać) 

I tak oto zakończył się pierwszy rozdział. Uwagi zapisywać w postaci komentarzów. Dajcie też znać czy wam się podobało, bo trudno jest pisać nie wiedząc czy ktoś to w ogóle czyta :D

Rozdział 2 już niedługo :3
Mizuno



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz