- Zanim zaczniemy lekcję, chciałabym wyznaczyć jedną osobę,
która oprowadzi *Mizuno-chan po szkole.
Ponownie wybuchł gwar
- Cisza!! Czy ja powiedziałam, że to musi być ktoś z was. Mogę zawsze
poprosić inną klasę. Na pewno byli by chętni, więc proszę się uspokoić .. A
może ty zdecydujesz… Mizuno-chan? Wybierz numerek od 1 do 29. Wylosowana osoba
wygrywa. Zaczynajmy.
- W takim razie ….28 – Nagle z miejsca zerwała się,
średniego wzrostu, dziewczyna o blond włosach. W geście zwycięstwa uniosła obie
ręce w górę i głośno syknęła – Jessst! – następnie, zwróciła się twarzą do mnie
i puściła mi oczko, szczerząc się od ucha do ucha.
- Dobra, dobra usiądź już, Yoshida-chan. – upomniała ją
nauczycielka.
Z lekkimi rumieńcami na twarzy, dziewczyna wykonała
polecenie i przyłożyła dłonie do policzków, aby je ostudzić. Jeszcze raz
przelotnie spojrzała na mnie, i odwróciła głowę w stronę tablicy. Wyglądała na
naprawdę szczęśliwą co sprawiło, że ja też tak się poczułam. Może dlatego, że wyglądała
niewyobrażalnie słodko z rumieńcami, a może dlatego, że dzięki szerokiemu
uśmiechowi, cała się iskrzyła.
###
Lekcja strasznie mi się dłużyła. Większość czasu spędziłam
wyglądając przez okno. Na zewnątrz akurat odbywały się zajęcia sportowe.
Czekając na dzwonek obwieszczający przerwę, nie miałam nic innego do roboty,
niż ciche kibicowanie grającym drużynom siatkówki, piłki nożnej i ….koszykówki.
Muszę przyznać, że ta klasa miała kilku silnych zawodników i nieźle im szło,
ale czegoś brakowało… pracy drużynowej. W Ameryce zajmowałam się już takimi
zespołami jako menedżerka. Mieć możliwość przygotowywania i wspierania ich
przed meczami, sprawiało mi wielką przyjemność.
Chodziłam już do, około dwunastu różnych szkół. Tylko trzy
miały swoją drużynę koszykówki (bo mieszkałam głównie w małych miasteczkach).
Trenując je wszystkie, tylko jedna doszła do mistrzostw stanowych. Kiedy przeszli
do krajowych, znowu się przeprowadziłam i nie mogłam im już pomagać. Przegrali.
Kiedy tak na mnie liczyli …. Po prostu ich opuściłam. Niektórzy mieli naprawdę
duży potencjał, czułam, że mogliby zajść bardzo daleko.
###
- No hejjjj. – nagle usłyszałam przy moim prawym uchu. To
lekcja się już skończyła? Spojrzałam na osobę z której wydobyło się przywitanie
i ujrzałam, wylosowaną przeze mnie blondynkę. Stała z rękoma splecionymi za
plecami i lekko pochylała się w moją stronę. – Nazywam się Yoshida Fumiko. Miło
mi cię poznać, Mizu.
- Mnie również. – odpowiedziałam z uśmiechem
- To jak? Możemy już iść na wycieczkę? Jesteś gotowa? I nie przeszkadza
ci, że mówię do ciebie Mizu, prawda? – spytała, wyglądając przy tym jakby mnie
o coś prosiła.
-Jasne, że mi nie przeszkadza.
- Uffff, to dobrze. – odsłoniła ząbki w uśmiechu. Nie wiem
dlaczego, ale skojarzyła mi się z…
- Kwiatuszek. – dokończyłam na głos. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Tak cię będę nazywać, okej?- zgodziła
się niezmiernie uradowana.
###
Podczas zwiedzania szkoły, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy i
wygłupiałyśmy się. (głównie ona :D )
Okazała się bardzo zabawną, miłą i śmiałą, dziewczyną z
którą mogłabym porozmawiać na każdy temat. Nie wiem czy mi się tylko tak wydawało
czy tak było, ale miałam wrażenie, że ona znała każdego w szkole i ma opinię „dziewczyny,
która zawsze coś odwali.”
Kiedy lekcje się skończyły, postanowiłam iść na małe zakupy,
bo z tego co zdążyłam zauważyć rano, lodówka ziała pustkami. Nie chcę żeby
ciocia kiedykolwiek była w takim stanie, jak przed moim przyjazdem. Widok jej
podkrążonych oczu, zapadniętych, kościstych policzków i szarej twarzy bez wyrazu,
powodował, że serce się krajało. Nie wspominając oczywiście o tym, że była cała wychudzona! Jestem ciekawa czy
ona kiedykolwiek coś jadła. Aż się dziwię, że mimo takiego wyglądu nadal był
pełna siły witalnej. To chyba działa na zasadzie zombie. Niby wygląda na
martwego, a jednak się porusza.
Po zakupach nie zastałam cioci w domu. Oczywiście nadal była
w pracy. Zrobiłam obiad i obwinęłam dokładnie drugą porcję folią, aby mogła coś
zjeść kiedy wróci. Sama zaś wzięłam swój talerz i powędrowałam do pokoju z
moimi, nadal nie rozpakowanymi rzeczami. Założyłam coś luźniejszego, po czym skonsumowałam
posiłek. Po odrobieniu lekcji rozpakowałam i poukładałam na półkach wszystkie moje
graty i ubrania. Nie było ich wiele bo kiedy się ciągle podróżuje, z
ograniczoną ilością miejsca w walizce, nie można sobie pozwolić na zbieranie,
niekoniecznie potrzebnych rzeczy. Poczułam się troszeczkę zmęczona, więc
wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.
Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie rano z zamiarem
przygotowania lunchu dla cioci i obiadu na później. Kiedy weszłam do kuchni
znalazłam kartkę z napisem:
„Dziękuję za wczorajszy posiłek. Było naprawdę przepyszne.
Natsumi <3”
Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam się za gotowanie. Kiedy
skończyłam była 7:15, więc przebrałam się w mundurek i wyszłam do szkoły.
Dotarłam trochę za wcześnie i jeszcze nikogo nie było w sali **. Włożyłam
słuchawki do uszu i usiadłam w ławce. Jak się nad tym zastanowić, to jeszcze
nie poznałam, ani przewodniczącego klasy, ani szkoły. Trzeba wpisać to na listę
„Rzeczy do Zrobienia.” O.. i jeszcze muszę zastanowić się nad klubem do którego
chciałabym przynależeć. Hmmm.. może Kikkawa-san mogłaby mi dostarczyć paru
informacji. Pewnie jest już w szkole, a nie mam teraz nic do roboty, więc…
Kiedy weszłam do sekretariatu zastałam Kikkawę-san śpiącą przy biurku, z policzkiem przyciśniętym do
jakiejś kartki. Papierów znajdujących się na nim jakoś znacząco ni ubyło, a ona
wyglądała na naprawdę zmęczona.
- Kikkawa-san! – nagle kobieta podniosła głowę, szukając
źródła hałasu, a kartka przyklejona do jej twarzy powoli opadła z powrotem na biurko.
- **Ohayō~. Wygląda pani na zmęczoną, ale nie powinno się
spać w pracy. Gdyby dyrektor zobaczył panią w takim stanie, na pewno by panią
zwolnił, a do tego nie mogę dopuścić.
-Ahh tak.. dziękuję – odpowiedziała ziewając – W takim razie…
czego chcesz?
- Chciałam się dowiedzieć paru rzeczy od pani, ale widzę że
jest pani zajęta. Ponieważ, mam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia lekcji,
pomyślałam, że pani mogłaby mi odpowiedzieć na moje pytania, pijąc kawę, kiedy
ja pomogłabym pani i uporała się z tymi stertami na biurku.
Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczyma. Na pewno nie
spodziewała się takiej propozycji, ale nie umknęło mojej uwadze, że była nią zachwycona.
- Jesteś pewna?... Wiesz tu są tygodniowe zaległości.. A
poza tym nie wiem czy zdążysz..
- Spokojnie, dam radę zrobić przynajmniej połowę teraz, a
resztę zrobię po lekcjach, dobrze?
- …Yhyy…
- No to biorę się do roboty – oznajmiłam siadając na
krześle.
###
Lunch spędziłam z Yoshidą, otoczona ludźmi, których nie
znałam, a nawet nie kojarzyłam z klasy. W tej sytuacji, opcja swobodnej rozmowy
była niestety niedostępna. Jedyne co udało mi się powiedzieć to bezgłośne ***”Gomenasai”,
na co z uśmiechem pokręciła głową.
###
Kiedy lekcje się skończyły i uczniowie zaczęli wychodzić z klas,
udałam się do sekretariatu, dokończyć papierkową robotę.
Po zapisaniu ostatniego raportu i wysprzątaniu całego
gabinetu, poszłam do pokoju samorządu uczniowskiego. Miałam nadzieję, że uda mi
się jeszcze porozmawiać z przewodniczącym szkoły.
###
Moje myśli krążyły wokół informacji, których udzieliła mi
Kikkawa-san. Dowiedziałam się, że szkoła, owszem posiada drużynę koszykówki,
ale nie ma ona żadnych osiągnięć, a ich trener nie bardzo radzi sobie z
treningami. Czy byłabym w stanie coś z tym zrobić? Czy znowu poczułabym to
przyjemne uczucie, trenując także tą drużynę?
Przewodniczący potwierdził moje informacje i zaprowadził na
trening koszykówki. Właśnie rozgrywał się mecz na boisku. Trener stał pod
daszkiem, przy wejściu na salę sportową. Wyglądał dość mizernie i raczej nie
był wysportowany. Idealny przykład osoby falitłapowatej i nieskoordynowanej. Dlaczego
taką osobę w ogóle wpuszczono na stanowisko trenera?
- Ohayō Yamanaka-sensei. Przyprowadziłem nową uczennicę z
Ameryki. Zdaje się, że ma do pana parę pytań, więc ja już pójdę. Mam strasznie
dużo pracy. **** Shitsurei Shimasu.
I już go nie było.
- ***** Kon’nichiwa. Nazywam się Yamanaka Isao i jestem
trenerem drużyny koszykarskiej.
Przywitałam i przedstawiłam się i od razu przeszłam do
rzeczy. –Co pan na to, żebym pomogła panu i została menedżerką tej drużyny?
Wiem że to niecodzienna propozycja, ale chciałabym przyczynić się do przyszłych
sukcesów.
Jego zaszokowany wyraz twarzy był niezmiernie zabawny. Przez
chwilę myślałam, że szybko nie wyjdzie z tego stanu, kiedy nagle spoważniał.
- Nie jestem pewny, czy to jest możliwe. Oczywiście z wielką
chęcią cię przyjmę, ale nie wiem czy nie zmienisz zdania po obejrzeniu tego
meczu. A tak poza tym, czy ty kiedyś miałaś styczność z tym zajęciem?
- Naturalnie. Inaczej by mnie tu nie było – odpowiedziałam z
uśmiechem. Przyglądał mi się przez chwilę i nagle coś w nim pękło – Oh~ Mizuno-chan~,
jesteś taka słodka kiedy się uśmiechasz – wypiszczał przyciskając mnie do swojego
nieumięśnionego tułowia. W ten sposób wyszła na jaw jego prawdziwa natura.
Strasznie przypominał mi moją ciocię. Ciekawe dlaczego? :D
- Yamanaka-sensei, proszę się opanować i nie robić takiego
hałasu. Obejrzę mecz i potem powiem panu czy wchodzę w to czy nie.
Ich gra była katastrofą. Zero gry zespołowej, braki w
podstawach, każdy grał licząc tylko na siebie. Zawodnicy mogliby być w lepszej
formie. Widać, że zarówno oni, jak i trener, za bardzo nie przykładali się do
ćwiczeń. Jednym zdaniem: „To nie jest dobra drużyna”. Wyprowadzenie ich na
prostą będzie nie lada wyzwaniem. Idealnie.
- Zgadzam się. W końcu „im trudniejsza walka, tym bardziej
spektakularne zwycięstwo”, prawda? Ja zajmę się treningami, a pan
formalnościami, pasuje?
- To znaczy, że nie będę już musiał się z nimi użerać i
wreszcie będę miał czas wypełnić
zaległości? Mizuno-chan, ciebie to chyba mi bóg zesłał w podzięce za
wszystkie moje dobre uczynki.
- Tak.. na pewno. Od kiedy mogę zacząć??
- Możesz nawet od jutra. – odparł z wyszczerzem na twarzy –
mam uprzedzić chłopców?
- Niekoniecznie. Niech to będzie taka mała niespodzianka
- Ahh.. rozumiem. Przecież morderca też nie uprzedza swojej
ofiary, że zaraz zginie. Jutrzejszy dzień będzie początkiem ich końca! MUUAHAHAHAHA
– mężczyzna powiedział to, mrocznym głosem psychopaty i zaczął się maniakalnie
śmiać. Jak przypuszczam, dla żartu.
- Hahaha, NIE. – ucięłam i zaczęłam iść w stronę głównej
bramy szkoły. Trener patrzył za mną zdezorientowany, chcąc wytłumaczyć, że to
nie było na poważnie, ale byłam już za daleko. Całe szczęście, że na czas ustaliłam
z nim wszystko, bo w momencie kiedy odchodziłam, chłopcy skończyli grać. Jakby
mnie zauważyli, nie było by elementu zaskoczenia. ^^
* -chan (jap. końcówka służąca do zdrabniania imion)
** Ohayō - (jap.dzień dobry)
*** Gomenasai - (jap. przepraszam)
**** Shitsurei Shimasu - (jap. przepraszam za najście, do widzenia)
***** Kon’nichiwa - (jap. dzień dobry )
Dzięki
Mizuno :*
Widzę, że szalejesz.. już drugi rozdzialik. Oczywiście świetny, ale nie mogę się doczekać następnych gdzie będzie więcej akcji :) Życzę Ci wenyyyyyyyy.........
OdpowiedzUsuń