sobota, 12 października 2013

Rozdział 2


- Zanim zaczniemy lekcję, chciałabym wyznaczyć jedną osobę, która oprowadzi *Mizuno-chan po szkole.
Ponownie wybuchł gwar  - Cisza!! Czy ja powiedziałam, że to musi być ktoś z was. Mogę zawsze poprosić inną klasę. Na pewno byli by chętni, więc proszę się uspokoić .. A może ty zdecydujesz… Mizuno-chan? Wybierz numerek od 1 do 29. Wylosowana osoba wygrywa. Zaczynajmy.
- W takim razie ….28 – Nagle z miejsca zerwała się, średniego wzrostu, dziewczyna o blond włosach. W geście zwycięstwa uniosła obie ręce w górę i głośno syknęła – Jessst! – następnie, zwróciła się twarzą do mnie i puściła mi oczko, szczerząc się od ucha do ucha.
- Dobra, dobra usiądź już, Yoshida-chan. – upomniała ją nauczycielka.
Z lekkimi rumieńcami na twarzy, dziewczyna wykonała polecenie i przyłożyła dłonie do policzków, aby je ostudzić. Jeszcze raz przelotnie spojrzała na mnie, i odwróciła głowę w stronę tablicy. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą co sprawiło, że ja też tak się poczułam. Może dlatego, że wyglądała niewyobrażalnie słodko z rumieńcami, a może dlatego, że dzięki szerokiemu uśmiechowi, cała się iskrzyła.
###
Lekcja strasznie mi się dłużyła. Większość czasu spędziłam wyglądając przez okno. Na zewnątrz akurat odbywały się zajęcia sportowe. Czekając na dzwonek obwieszczający przerwę, nie miałam nic innego do roboty, niż ciche kibicowanie grającym drużynom siatkówki, piłki nożnej i ….koszykówki. Muszę przyznać, że ta klasa miała kilku silnych zawodników i nieźle im szło, ale czegoś brakowało… pracy drużynowej. W Ameryce zajmowałam się już takimi zespołami jako menedżerka. Mieć możliwość przygotowywania i wspierania ich przed meczami, sprawiało mi wielką przyjemność.
Chodziłam już do, około dwunastu różnych szkół. Tylko trzy miały swoją drużynę koszykówki (bo mieszkałam głównie w małych miasteczkach). Trenując je wszystkie, tylko jedna doszła do mistrzostw stanowych. Kiedy przeszli do krajowych, znowu się przeprowadziłam i nie mogłam im już pomagać. Przegrali. Kiedy tak na mnie liczyli …. Po prostu ich opuściłam. Niektórzy mieli naprawdę duży potencjał, czułam, że mogliby zajść bardzo daleko.
###
- No hejjjj. – nagle usłyszałam przy moim prawym uchu. To lekcja się już skończyła? Spojrzałam na osobę z której wydobyło się przywitanie i ujrzałam, wylosowaną przeze mnie blondynkę. Stała z rękoma splecionymi za plecami i lekko pochylała się w moją stronę. – Nazywam się Yoshida Fumiko. Miło mi cię poznać, Mizu.
- Mnie również. – odpowiedziałam z uśmiechem
- To jak? Możemy już iść na wycieczkę? Jesteś gotowa? I nie przeszkadza ci, że mówię do ciebie Mizu, prawda? – spytała, wyglądając przy tym jakby mnie o coś prosiła.
-Jasne, że mi nie przeszkadza.
- Uffff, to dobrze. – odsłoniła ząbki w uśmiechu. Nie wiem dlaczego, ale skojarzyła mi się z…
- Kwiatuszek. – dokończyłam na głos. Spojrzała na mnie zdziwiona. -  Tak cię będę nazywać, okej?- zgodziła się niezmiernie uradowana.
###
Podczas zwiedzania szkoły, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy i wygłupiałyśmy się. (głównie ona :D )
Okazała się bardzo zabawną, miłą i śmiałą, dziewczyną z którą mogłabym porozmawiać na każdy temat. Nie wiem czy mi się tylko tak wydawało czy tak było, ale miałam wrażenie, że ona znała każdego w szkole i ma opinię „dziewczyny, która zawsze coś odwali.”
Kiedy lekcje się skończyły, postanowiłam iść na małe zakupy, bo z tego co zdążyłam zauważyć rano, lodówka ziała pustkami. Nie chcę żeby ciocia kiedykolwiek była w takim stanie, jak przed moim przyjazdem. Widok jej podkrążonych oczu, zapadniętych, kościstych policzków i szarej twarzy bez wyrazu, powodował, że serce się krajało. Nie wspominając oczywiście o tym,  że była cała wychudzona! Jestem ciekawa czy ona kiedykolwiek coś jadła. Aż się dziwię, że mimo takiego wyglądu nadal był pełna siły witalnej. To chyba działa na zasadzie zombie. Niby wygląda na martwego, a jednak się porusza.
Po zakupach nie zastałam cioci w domu. Oczywiście nadal była w pracy. Zrobiłam obiad i obwinęłam dokładnie drugą porcję folią, aby mogła coś zjeść kiedy wróci. Sama zaś wzięłam swój talerz i powędrowałam do pokoju z moimi, nadal nie rozpakowanymi rzeczami. Założyłam coś luźniejszego, po czym skonsumowałam posiłek. Po odrobieniu lekcji rozpakowałam i poukładałam na półkach wszystkie moje graty i ubrania. Nie było ich wiele bo kiedy się ciągle podróżuje, z ograniczoną ilością miejsca w walizce, nie można sobie pozwolić na zbieranie, niekoniecznie potrzebnych rzeczy. Poczułam się troszeczkę zmęczona, więc wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.
Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie rano z zamiarem przygotowania lunchu dla cioci i obiadu na później. Kiedy weszłam do kuchni znalazłam kartkę z napisem:

„Dziękuję za wczorajszy posiłek. Było naprawdę przepyszne.

Natsumi <3”

Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam się za gotowanie. Kiedy skończyłam była 7:15, więc przebrałam się w mundurek i wyszłam do szkoły. Dotarłam trochę za wcześnie i jeszcze nikogo nie było w sali **. Włożyłam słuchawki do uszu i usiadłam w ławce. Jak się nad tym zastanowić, to jeszcze nie poznałam, ani przewodniczącego klasy, ani szkoły. Trzeba wpisać to na listę „Rzeczy do Zrobienia.” O.. i jeszcze muszę zastanowić się nad klubem do którego chciałabym przynależeć. Hmmm.. może Kikkawa-san mogłaby mi dostarczyć paru informacji. Pewnie jest już w szkole, a nie mam teraz nic do roboty, więc…
Kiedy weszłam do sekretariatu zastałam Kikkawę-san śpiącą  przy biurku, z policzkiem przyciśniętym do jakiejś kartki. Papierów znajdujących się na nim jakoś znacząco ni ubyło, a ona wyglądała na naprawdę zmęczona.
- Kikkawa-san! – nagle kobieta podniosła głowę, szukając źródła hałasu, a kartka przyklejona do jej twarzy powoli opadła z powrotem na biurko.
- **Ohayō~. Wygląda pani na zmęczoną, ale nie powinno się spać w pracy. Gdyby dyrektor zobaczył panią w takim stanie, na pewno by panią zwolnił, a do tego nie mogę dopuścić.
-Ahh tak.. dziękuję – odpowiedziała ziewając – W takim razie… czego chcesz?
- Chciałam się dowiedzieć paru rzeczy od pani, ale widzę że jest pani zajęta. Ponieważ, mam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia lekcji, pomyślałam, że pani mogłaby mi odpowiedzieć na moje pytania, pijąc kawę, kiedy ja pomogłabym pani i uporała się z tymi stertami na biurku.
Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczyma. Na pewno nie spodziewała się takiej propozycji, ale nie umknęło mojej uwadze, że była nią zachwycona.
- Jesteś pewna?... Wiesz tu są tygodniowe zaległości.. A poza tym nie wiem czy zdążysz..
- Spokojnie, dam radę zrobić przynajmniej połowę teraz, a resztę zrobię po lekcjach, dobrze?
- …Yhyy…
- No to biorę się do roboty – oznajmiłam siadając na krześle.
###
Lunch spędziłam z Yoshidą, otoczona ludźmi, których nie znałam, a nawet nie kojarzyłam z klasy. W tej sytuacji, opcja swobodnej rozmowy była niestety niedostępna. Jedyne co udało mi się powiedzieć to bezgłośne ***”Gomenasai”, na co z uśmiechem pokręciła głową.
###
Kiedy lekcje się skończyły i uczniowie zaczęli wychodzić z klas, udałam się do sekretariatu, dokończyć papierkową robotę.
Po zapisaniu ostatniego raportu i wysprzątaniu całego gabinetu, poszłam do pokoju samorządu uczniowskiego. Miałam nadzieję, że uda mi się jeszcze porozmawiać z przewodniczącym szkoły.
###
Moje myśli krążyły wokół informacji, których udzieliła mi Kikkawa-san. Dowiedziałam się, że szkoła, owszem posiada drużynę koszykówki, ale nie ma ona żadnych osiągnięć, a ich trener nie bardzo radzi sobie z treningami. Czy byłabym w stanie coś z tym zrobić? Czy znowu poczułabym to przyjemne uczucie, trenując także tą drużynę?
Przewodniczący potwierdził moje informacje i zaprowadził na trening koszykówki. Właśnie rozgrywał się mecz na boisku. Trener stał pod daszkiem, przy wejściu na salę sportową. Wyglądał dość mizernie i raczej nie był wysportowany. Idealny przykład osoby falitłapowatej i nieskoordynowanej. Dlaczego taką osobę w ogóle wpuszczono na stanowisko trenera?
- Ohayō Yamanaka-sensei. Przyprowadziłem nową uczennicę z Ameryki. Zdaje się, że ma do pana parę pytań, więc ja już pójdę. Mam strasznie dużo pracy. **** Shitsurei Shimasu.
I już go nie było.
- ***** Kon’nichiwa. Nazywam się Yamanaka Isao i jestem trenerem drużyny koszykarskiej.
Przywitałam i przedstawiłam się i od razu przeszłam do rzeczy. –Co pan na to, żebym pomogła panu i została menedżerką tej drużyny? Wiem że to niecodzienna propozycja, ale chciałabym przyczynić się do przyszłych sukcesów.
Jego zaszokowany wyraz twarzy był niezmiernie zabawny. Przez chwilę myślałam, że szybko nie wyjdzie z tego stanu, kiedy nagle spoważniał.
- Nie jestem pewny, czy to jest możliwe. Oczywiście z wielką chęcią cię przyjmę, ale nie wiem czy nie zmienisz zdania po obejrzeniu tego meczu. A tak poza tym, czy ty kiedyś miałaś styczność z tym zajęciem?
- Naturalnie. Inaczej by mnie tu nie było – odpowiedziałam z uśmiechem. Przyglądał mi się przez chwilę i nagle coś w nim pękło – Oh~ Mizuno-chan~, jesteś taka słodka kiedy się uśmiechasz – wypiszczał przyciskając mnie do swojego nieumięśnionego tułowia. W ten sposób wyszła na jaw jego prawdziwa natura. Strasznie przypominał mi moją ciocię. Ciekawe dlaczego? :D
- Yamanaka-sensei, proszę się opanować i nie robić takiego hałasu. Obejrzę mecz i potem powiem panu czy wchodzę w to czy nie.
Ich gra była katastrofą. Zero gry zespołowej, braki w podstawach, każdy grał licząc tylko na siebie. Zawodnicy mogliby być w lepszej formie. Widać, że zarówno oni, jak i trener, za bardzo nie przykładali się do ćwiczeń. Jednym zdaniem: „To nie jest dobra drużyna”. Wyprowadzenie ich na prostą będzie nie lada wyzwaniem. Idealnie.
- Zgadzam się. W końcu „im trudniejsza walka, tym bardziej spektakularne zwycięstwo”, prawda? Ja zajmę się treningami, a pan formalnościami, pasuje?
- To znaczy, że nie będę już musiał się z nimi użerać i wreszcie będę miał czas wypełnić  zaległości? Mizuno-chan, ciebie to chyba mi bóg zesłał w podzięce za wszystkie moje dobre uczynki.
- Tak.. na pewno. Od kiedy mogę zacząć??
- Możesz nawet od jutra. – odparł z wyszczerzem na twarzy – mam uprzedzić chłopców?
- Niekoniecznie. Niech to będzie taka mała niespodzianka
- Ahh.. rozumiem. Przecież morderca też nie uprzedza swojej ofiary, że zaraz zginie. Jutrzejszy dzień będzie początkiem ich końca! MUUAHAHAHAHA – mężczyzna powiedział to, mrocznym głosem psychopaty i zaczął się maniakalnie śmiać. Jak przypuszczam, dla żartu.
- Hahaha, NIE. – ucięłam i zaczęłam iść w stronę głównej bramy szkoły. Trener patrzył za mną zdezorientowany, chcąc wytłumaczyć, że to nie było na poważnie, ale byłam już za daleko. Całe szczęście, że na czas ustaliłam z nim wszystko, bo w momencie kiedy odchodziłam, chłopcy skończyli grać. Jakby mnie zauważyli, nie było by elementu zaskoczenia. ^^


* -chan (jap. końcówka służąca do zdrabniania imion)
**  Ohayō - (jap.dzień dobry)
 *** Gomenasai  - (jap. przepraszam)
 **** Shitsurei Shimasu - (jap. przepraszam za najście, do widzenia) 
 ***** Kon’nichiwa - (jap. dzień dobry )



Chciałam wszystkich przeprosić i prosić o cierpiliwość. Przeprosić, bo dodałam kolejny nudny i bez-romansowy rozdział, a prosić o cierpliwość, ponieważ już od następnego będzie rozwijać się jako taka akcja i będzie (mam nadzieję) ciekawsze. W każdym razie, dzięki za przeczytanie i mam nadzieję że sie podobało. 



Dzięki 
Mizuno :*

1 komentarz:

  1. Widzę, że szalejesz.. już drugi rozdzialik. Oczywiście świetny, ale nie mogę się doczekać następnych gdzie będzie więcej akcji :) Życzę Ci wenyyyyyyyy.........

    OdpowiedzUsuń