poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 3





Następnego dnia, ponownie wyszłam wcześniej z domu, tym razem w celu zapoznania się z miastem. Wędrując wąskimi uliczkami, zauważyłam małego chłopca, skulonego na ziemi i dwóch starszych, krzyczących i kopiących leżącego. Szybko ruszyłam w ich stronę i bez zastanowienia uderzyłam pięścią w twarz, tego stojącego najbliżej. Korzystając z chwili nie uwagi, gwałtownie odepchnęłam drugiego i osłoniłam chłopca własnym ciałem. Niedobrze… z daleka nie wyglądali na takich potężnych. Jak się teraz nad tym zastanawiam, to nie wiem czy dałabym radę jednemu, ochraniając małego, a co dopiero dwóm. Ale teraz to już bez znaczenia.
- Co ty kurwa robisz, szmato?!! – krzyknął mięśniak nr 2. Pierwszy właśnie podnosił się po moim uderzeniu. Z nosa leciała mu stróżka krwi i miał rozciętą wargę.
- Ty dziwko! Patrz co mi zrobiłaś z twarzą! Nie daruję ci tego! – zamachnął się żeby mi oddać, ale w porę się schyliłam. Korzystając z okazji, złapałam jego wyciągniętą rękę i wykręciłam mu ją za plecy, najmocniej jak potrafiłam. Usłyszałam jęk bólu, po czym pchnęłam go tak, aby uderzył głową o mur. Tak też się stało i padł na ziemię tracąc przytomność. Drugiego potraktowałam kopem z półobrotu po czym, jak w reakcji chemicznej, nastąpił kop w szczękę, co było przyczyną *knock out’u. Szybko wzięłam chłopca na ręce i wybiegłam z ciemnej uliczki.  Miał rozciętą wargę i siniaka na policzku. Mała ilość odcisków, butów na jego mundurku świadczyła o tym, że chyba nie zdążyli go bardzo dotkliwie uszkodzić. Właśnie.. mundurek był taki sam jak mój, tyle tylko, że męski. Przecież on nie może chodzić do liceum. Jego twarz jest taka słodka, że musi należeć do dziecka. Rzeczywiście, waży trochę więcej niż przypuszczałam. Przeszłam z nim jeszcze 4 min, do momentu kiedy dotarłam do ławki w małym parku. Posadziłam go na niej, wyjęłam materiałową chusteczkę i delikatnie wytarłam ślad krwi przy jego brwi, a potem ustach. Cały czas uważnie mi się przyglądał z zaciekawieniem i podziwem.
- Za co cię tak pobili?
- Jesteś tu nowa, prawda? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. – zignorował moje pytanie.
- Tak jestem „nowa”. – odpowiedziałam śmiejąc się w duchu, akcentując ostatnie słowo.
- Ah, tak. Ty musisz być tą z  Ameryki. – stwierdził po zlustrowaniu mnie od stóp do głów. – Za nic. Oni czepiają się każdego. Nie ważne czy mężczyzna czy kobieta.
- Biedaczek. Mam nadzieję, że nic poważnego ci nie zrobili. – powiedziałam mierzwiąc jego białe włosy. Na chwilę zapomniałam, że nie jest dzieckiem, za które go uważałam.
Kiedy sobie to uświadomiłam, uśmiechnęłam się i przeprosiłam. Chłopak rumieniąc się, patrzył na mnie lekko zaskoczony, ale powiedział, że mu to nie przeszkadzało.
Miał naprawdę uroczą buzię, której pozazdrościłaby niejedna dziewczyna. Był, chyba tylko 2 cm niższy ode mnie, więc nie wiem czemu wzięłam go za dziecko.
- Aha, jeszcze się Ne przedstawiłam. Mizuno Yuki, klasa **2-2.
Jestem Izumi Ren z klasy 1-1. Miło mi cię poznać. I dziękuję. Nie wiem czy byłbym teraz taki wesoły, gdyby ciebie wtedy tam nie było.
- To była czysta przyjemność. – odpowiedziałam z uśmiechem pocierając lekko obolałą pięść. – Lepiej chodźmy do szpitala, żeby opatrzyli ci rany. – spoglądając na zegarek.
- Nie trzeba, naprawdę nic mi nie jest. Pójdę do szkolnej pielęgniarki i będzie w porządku. A poza tym, nie zdążylibyśmy na zajęcia.
- No dobrze, to wyczyść się tylko chustką i idziemy.
- Hai, hai, Mizuno-sempai.***
###

Moje pojawienie się w szkole, jak zwykle wywołało nie małą sensację. Ale za to na przerwie, udało mi się usiąść i porozmawiać z Yoshidą w spokoju.
- Jej.. jesteś taka popularna. W całej szkole się o tobie mówi. To musi być męczące.
- Hm?... A w sumie to już się przyzwyczaiłam.
- Ale to jest strasznie ciekawe. Masz takie powodzenie, a wcale nie interesujesz się chłopakami.
- Po prostu uważam, ze to jest stratą czasu. Tyle.
- Ja bym chyba tak nie potrafiła. – przyznała. – Może się przejdziemy? Znam takie fajne miejsce, które na pewno ci się spodoba.
Zgodziłam się na propozycję Yoshidy.
Nikomu nie opowiadałam o porannym incydencie. Uznałam, ze lepiej nie zwracać na siebie jeszcze większej uwagi, a poza tym to nie moja sprawa tylko Izumi Ren’a.
Idąc w stronę rozłożystego drzewa kwitnącej wiśni, zobaczyliśmy….
###
- Naprawdę, bardzo cię lubię! Proszę umów się ze mną! – wyznała.
- Wybacz, ale nie odwzajemniam twoich uczuć. Nie szukam dziewczyny, więc najlepiej by było, gdybyś zrezygnowała z tego uczucia. – odpowiedział chłopak. Był bardzo wysoki i dobrze zbudowany. Blond włosy powiewały na wietrze, a niebieskie oczy nie były nawet skierowane w stronę dziewczyny. Ona kompletnie go nie interesowała. Tylko stał z rękoma w kieszeniach, wyrzucając do kosza uczucia nastolatki, jakby robił to już wiele razy.
Dziewczyna spuściła ze smutkiem głowę, a z jej oczu popłynęły łzy. Odwróciła się i nie patrząc gdzie, zaczęła biec. Wpadła prosto na mnie, cicho przeprosiła i kontynuowała swoją ucieczkę, wśród wirujących płatków kwitnącej wiśni.
*******************************
Czy one nie mogą tego zrozumieć, że to całe wyznawanie uczuć jest bezsensowne. Za każdym razem powtarzam to samo, że nie interesuje mnie żadna z nich. Po co to wylewanie łez? Kompletnie tego nie rozumiem.
- Może mógłbyś być trochę delikatniejszy? Nie uważasz, ze jej uczucia tez SA ważne? – zacząłem szukać źródła z którego wydobył się melodyjny głos.
Przede mną stała dziewczyna z długimi, brązowymi włosami i dużymi srebrnymi oczami. Chociaż nie.. „srebrne” to zbyt płytkie określenie. Miały domieszkę błękitu, a w świetle słonecznym ten błękit zmieniał się w zieleń. W życiu nie widziałem takich oczu. Były piękne. Takie zagadkowe, a zarazem przejrzyste. Chłodne, z zarazem odzwierciedlające, targające nią uczucia, które można było odczytać jak z otwartej książki. Tak jak teraz: złość, pogarda i zanikające współczucie.
- Jeżeli nie odwzajemniasz uczucia, to przynajmniej przekaż to delikatniej. Przemyśl sobie to co powiedziałam i się do tego zastosuj. I nie mów zawsze togo co ci ślina na język przyniesie!! – powiedziała i poszła dalej. Tuż za nią podreptała niska, blond dziewczyna. Byłem naprawdę zaskoczony. Jeszcze nigdy nie przytrafiła mi się taka sytuacja. Usłyszałem jeszcze oburzenie odchodzącej dziewczyny – Rany, ale palant.
- Hej zaczekaj! Jak możesz tak go traktować? To był Hirose Takashi – zaczepiła ją jedna z dziewczyn, które za mną łażą.
- No i co z tego? Nie obchodzi mnie to kim on jest. Ludzi się tak nie traktuje – odpowiedziała, trochę zwalniając, żeby blondyneczka mogła ją dogonić.
###
- Takashi-kun! Wchodzisz!
- Już idę. – odpowiedziałem podnosząc się z trawy, na której przed chwilą leżałem. – Ja serwuje? – spytałem biorąc do rąk piłkę do siatkówki. Właśnie mieliśmy zajęcia sportowe, na zewnątrz, z klasą 2-2. Na skraju boiska stali chłopcy „siedzący” aktualnie na ławce i jakieś dziewczyny przeraźliwie piszczące i dopingujące drużyny. W sumie to mało mnie to obchodziło. Chciałem tylko jak najszybciej wrócić do mojego poprzedniego zajęcia.
Kiedy schodziłem z boiska, zauważyłem tłum ludzi wiwatujących i przyglądających się meczu, piłki nożnej dziewcząt. Od niechcenia, także spojrzałem i zobaczyłem …ją. Ta sama dziewczyna z spod drzewa, biegła z piłką, a następnie strzeliła spektakularnego gola. Jej umiejętności były niesamowite.
- Wiesz co to za dziewczyna? – rzuciłem do chłopaka siedzącego obok.
- Huh?...Która? Aha.. Chodzi ci o tą wysoką piękność, prawda? To nowa uczennica która, przyjechała z Ameryki. Jest taka śliczna. W całej szkole się o niej mówi. A teraz okazało się, że ładna i inteligentna, a w dodatku wysportowana.
- Imię. – spytałem – Wiesz jak ma na imię?
- Tak.. ale to trochę dziwne, że o to pytasz.. Chyba nazywa się Mizuno Yuki.
###
Lekcje się już skończyły i właśnie zmierzałem w stronę bramy szkolnej, kiedy znowu ją zobaczyłem. Wchodziła do Sali sportowej. Tylko po co miałaby to robić o tej godzinie? A, zresztą nie ważne.
****************************************
- Ohayō, Yamanaka-senei. Już jestem. Nic mnie nie minęło?
- Ohayō Mizuno-chan. Nie, dopiero poszli się przebrać.
- Świetnie, to ja też skoczę do szatni odłożyć torbę. Za chwilę wrócę.
Poszłam do przebieralni i wyjęła notatnik oraz długopis z torebki. Następnie wrzuciłam ją do najbliższej szafki i wyszłam.
Kiedy wróciłam na salę, trener zapisywał coś w zeszycie, a przed nim stało sześciu nastolatków, różnego wzrostu i budowy ciała. Chłopcy zawzięcie o czymś  dyskutowali.
- … I wtedy myślałem, że już po mnie, ale przybiegła ta nowa. Nie mieli z nią szans. Była niesamowita i naprawdę śliczna. Rozumienie to? .. Zasłoniła mnie własnym ciałem!! I jest taka troskliwa…
- Hmm. A, może ci się tylko śniło? – spytał chłopak z jasno brązowymi włosami – Wiesz, bo nie sądzę żeby taka idealna dziewczyna istniała.
- Ha ha. Wargę rozwaliłeś sobie np. tosterem – zaczął się śmiać czerwono-włosy chłopak, podczas kiedy inni zachodzili w głowę „Dlaczego akurat toster?”
- Izumi? Co ty tutaj robisz? – spytałam zaskoczona, rozpoznając chłopaka.
Zaraz… czyli ta dziewczyna o której mówił, to ja?
- Hę? – odwrócił się w moją stronę – Mizuno-sempai! Co… Co TY tutaj robisz? Jak długo tu jesteś? Jak.. Jak dużo… słyszałaś??
- Nie za dużo tych pytań? Stoję, przed chwilą, i prawie wszystko. Mam rozumieć, że chodziło ci o mnie?
-Co! Czyli to ty? – spytał jeden z jego kolegów- Ty patrz, ona naprawdę istnieje i nawet pasuje do opisu. A ja myślałem, że po prostu za mocno przywalił głową w ścianę. HAHAHA
- Toster! – dodał czerwono-włosy. Wszyscy oprócz Izumi’ego zaczęli się śmiać.
- Bardzo śmieszne. Oczywiście, że jest prawdziwa. A więc, co tu robisz?
- Mizuno Yuki będzie waszą menedżerką. Także ja już sobie pójdę pospaaa….to znaczy…. Pójdę do gabinetu, a ona się zajmie treningiem. MUAHAHAHA. – odchodząc rzucił przez ramię – Powodzenia chłopcy.
- Ale tak na serio? – spytał Izumi – To super. Nie myślałem że cię spotkam znowu w tak krótkim czasie, a tu już tego samego dnia.
- To musiało być przeznaczenie – odpowiedziałam sarkastycznie – I tak już niedługo będziecie mieli mnie dość więc się przyzwyczajać. Mam nadzieję że będziecie dawać z siebie wszystko, na treningach przed i po lekcjach. A teraz chciałam z każdym porozmawiać na osobności. Reszta niech ćwiczy rzuty na kosz.
###
- Jestem Kimura Kōsuke. Jejku jestem taki podekscytowany. Cieszę się, że mamy nawą panią menedżer.
- Też jestem szczęśliwa – odpowiedziałam wpisując jego dane do notesu.
Na pierwszy rzut oka, sprawiał wrażenie nabuzowanego chomika, który nałykał się napoi energetycznych. Był troszeczkę wyższy ode mnie. Miał przeciętną budowę ciała, ładną, delikatną twarz  i charakterystyczne, jasne turkusowe włosy. Grzywka opadała mu na oczy podobnego koloru. Kimura okazał się bardzo szybki na boisku, czego się po nim nie spodziewałam.
###
- Hej milo cię poznać – przywitał się zielonowłosy, wysoki i umięśniony chłopak, który jak się potem okazało, nazywał się Mishima Naoki.
- Wzajemnie – odpowiedziałam pogodnie – zawsze jesz podczas treningów? – spytałam o paczkę chipsów, którą właśnie opróżniał.
- Hm? Ja zawsze jem – odpowiedział szczerząc się od ucha do ucha.
Naprawdę przyjemnie się z nim rozmawiało, szkoda tylko, że nie na temat.
###
- Następny!- krzyknęłam kiedy skończyłam wypełniać podstawowe dane Mishimy.
- Yamada! Twoja kolej! – wrzasnął wysoki chłopak, z jasno brązowymi włosami. Był bardzo przystojny, zresztą jak cała drużyna, ale on miał w sobie coś szczególnego.
- Okej, już idę. – wymamrotał zaspany chłopak. Wcześniej go nie zauważyłam, bo spał za ławką, na której się właśnie podpierał, żeby wstać. Podszedł do mnie, wlokąc się niezmiernie. „oho, typowy ławkowy” nasunęło mi się na myśl kiedy ujrzałam jego zaspaną twarz i odstające kosmyki granatowych włosów. Był niezwykle wysoki i chudy. Powiedziałabym, że ma około 1,95m wzrostu. Nawet kiedy siedzieliśmy musiałam mocno zadzierać głowę do góry, aby spojrzeć w jego ciemnoniebieskie oczy. Bardzo spokojna, a raczej leniwa osoba. Yamada Haruhiko.
###
- Jak ci idzie Mizuno-sempai? – spytał się biało-włosy Izumi.
- Jak na razie gładko – odpowiedziałam notując jego dane. – Została mi jeszcze tamta dwójka – skinięciem głowy wskazałam tych z którymi jeszcze nie rozmawiałam. – A tak poza tym, jak się czujesz? Byłeś u pielęgniarki?
- Tak, nic mi nie jest . Dziękuję, że się o mnie martwisz. – odpowiedział, zaczynając się rumienić.
- Ależ, nie ma za co, Izu-chan. Mogę tak do ciebie mówić? – spytałam z nadzieją że się zgodzi bo nadal przypominał mi małego dzieciaczka, no a mówienie np. śnieżku, śnieguś (bo białe włosy) było by krępujące)
- ..Ymhym..- wybełkotał, kiedy jego twarz przybrała czerwony kolor. Pewnie od wysiłku jaki wkładał w ćwiczenia. ^^
###
- Hej, jestem Takagi Ryū, ale mów mi po prostu Takagi. No chyba że wolisz po imieniu. To też mi nie przeszkadza. Wiesz, to jest ważne, żebyśmy się do siebie zbliżyli, skoro będziemy spędzać ze sobą tak duuużo czasu.
- Jeżeli tak stawiasz sprawę, t niech tak będzie , Takagi – odpowiedziałam, akcentując ostatnie słowo – A ty mów mi, po prostu Mizuno, jak chcesz.
Wstał i przesiadł się na moją ławkę.
- Już czuję to zbliżenie – powiedział z uśmiechem, zarzucając w tym samym czasie rękę na moje ramiona. Była ciężka i umięśniona. ^^
- Opanuj się, Takagi – upomniałam chłopaka, strącając rękę długopisem.
- Jesteś taka okrutna, Mizuno. – próbował udawać nadąsanego, ale mu nie wychodziło, bo nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Oboje zaczęliśmy głośno chichotać, co chwilę później przeszło w ostrą głupawkę. Nagle zauważyłam, że wszyscy się na nas gapią. Spojrzeliśmy na siebie i w tym samym czasie prychnęliśmy.
- Dobra, zmykaj już, bo w tym tempie nigdy nie skończę –ponagliłam go, z trudem poważniejąc.
- Tak jest! – odpowiedział prostując się jak struna. Dopiero teraz zauważyłam, że jest ode mnie o 1,5 głowy wyższy.
###

- Co tak tu wesoło? Też chciałbym się zabawić. – powiedział uwodzicielskim głosem, chłopak jasnobrązowo włosy chłopak. Jego oczy wpatrywały się we mnie, jakby próbowały odczytać moje myśli, a ich odcień zieleni uspokajał.
- Masz piękne oczy – dodał ze zniewalającym uśmiechem. Niemożliwe. Powiedział dokładnie to o czym myślałam. Może on naprawdę czyta w myślach?
- Dziękuję bardzo.. panie bez-imienny.
- Dlaczego..? Ach, najszczersze przeprosiny – powiedział wstając i schowawszy lewą rękę za plecy, prawą wyciągnął w moją stronę, lekko pochylając się od przodu. (Taka postawa kamerdynera ^^) Podałam mu rękę, którą chwycił i przyciągnął do swoich ust.
- Nazywam się Adachi Kei. Liczę na owocną współpracę, Milady.
Kiedy moją dłoń i jego wargi dzieliły już tylko dwa centymetry, nagle Takagi podłożył mu swoją rękę.
- Co ty robisz Kei-chann~? Przestań bo się zarumienię. – wykrzyczał uradowany czerwono-włosy łobuz.
Cały się trząsł ze śmiechu, dopóki nie zauważył morderczego wzroku Adachi’ego. Po chwili wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Ocierając łzę, zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się śmiać, tak mocno, z tak naprawdę obcymi ludźmi.
- Dobra, dość tego. – powiedziałam nadal dygocząc. – Widzimy się jutro o 6:30. Tylko się nie spóźniać – ostrzegłam grożąc palcem z bananem na twarzy.


** klasa 2-2 ( w japoni tak są właśnie oznakowane poszczególne klasy. Pierwsza cyferka oznacza rok, a druga odpowiada literkom używanych w polsce.
Czyli można powiedzieć że Mizuno chodzi do klasy 2B.)

No to tyle, jeżeli chodzi o 3 rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał i nie zanudził na śmierć tak bardzo :D Chciałam jeszcze raz podziękowąć moim czytelnikom, chociarz jest ich nie wielu. No ten.. Dziękuję. ^-^ Już wkrótce czwarty rozdział, na który na pewno WSZYSCY czekają, więc życzcie weny i uzbrojcie sie w cierpliwość.


P.S. Nawet ja nie wiem o co chodzi z tym tosterem xD
Narazie,
Mizuno <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz